sobota, 7 sierpnia 2010

Pisanie. 2

- Pragnienie.
Zatkało mnie. Musiałem mieć bardzo głupi wyraz twarzy, ponieważ Kamil mnie przytulił. Nie wiedziałem, co w jego ustach oznacza słowo: pragnienie. Zabrzmiało normalnie, tak jakby mówił drzewo, jutro albo dzbanek. Nie usłyszałem namiętności, zaciekawienia, czy przytłaczającej rozkoszy. Spodziewałem się czegoś banalnego, a usłyszałem najpiękniejsze słowo pod słońcem. Pragnienie. To nie tylko tęsknota za rozmową, pocałunkami, długimi wieczorami spędzonymi nad ciekawą książką, wypadami na miasto, czy sączeniu wina w jednej z okolicznych kawiarni. To przede wszystkim marzenia, w których jestem ciągle obecny. To opowieści, których głównym tematem jestem ja. To sny, w których nagle mnie zabraknie, ale po przebudzeniu może mnie złapać za rękę i spokojnie pogrążyć się w kolejnym, już kojącym śnie. To nerwowe telefony, kiedy nie wracam piątą godzinę do mieszkania i złość, która mija po kilku minutach.
Wyszliśmy. Ulica nadal była pusta. Nie wiem, gdzie byli ludzie. Zamknęli się w swoich domach i marzyli. Nieustannie marzyli. A my złapaliśmy się za ręce i powoli szliśmy do tramwaju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz