niedziela, 15 sierpnia 2010

Dzień drugi

W mojej Warszawie kłócą się o krzyż. Episkopat wydaje stosowne oświadczenie (w końcu!), w którym między wersami wzywa do odpolitycznienia znaku chrześcijan, ale jednocześnie zaznacza, że decyzja o jego przeniesieniu zbiegła się z planowanym (i w końcu wprowadzonym) przez rząd podniesieniu podatku VAT. Troska hierarchów Kościoła Katolickiego o portfele Polaków w kontekście krzyża jest zastanawiająca (maczał w tym swoje święte palce zapewne bp Michalik). Sygnatariusze oświadczenia nie chcą zauważyć, że tylko kompleksowe podwyżki podatków mogą w końcu ustabilizować państwo, które z pieniędzy podatników może zagwarantować profesjonalną opiekę medyczną, bezpłatne szkolnictwo oraz pomoc najuboższym. Tak więc wojenka (a może już wojna o totalny rozdział państwa od Kościoła) trwa, a my na wsi jesteśmy zażenowani postawą obrońców. W wolnych chwilach, kiedy nie słuchamy The Doors i Republiki (ostatnio ją odkryliśmy) z uśmieszkiem na twarzy oglądamy filmiki na youtube spod pałacu prezydenckiego. Ubaw po pachy. Potem siedzimy na murku pod pałacem (ale tym naszym, lokalnym, w latach 90. bezczelnie sprywatyzowanym), palimy fajki i śmiechem budzimy okolicznych mieszkańców.
Wcale nie jest mi do śmiechu, kiedy na poważnie zastanawiam się nad pytaniem, które w ostatnim Przekroju zadał Robert Mazurek Robertowi Górskiemu: Wolałbyś być Czechem? Pytam serio. Oni po bitwie pod Białą Górą w 1620 roku na następny zryw zdecydowali się w 1942, zabijając Heydricha. Tak, wolałbym być Czechem i nie mieć w sobie obciążenia tych wszystkich powstań, rzezi, Jezusa narodów, źle pojmowanego patriotyzmu. Czesi nie pokusiliby się o obronę krzyża w Pradze. A może się mylę…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz