wtorek, 6 września 2011

Your Reality Machine

Na rogu Krakowskiego Przedmieścia i Karowej stanął dzisiaj pawilon artystyczny Your Reality Machine, zaprojektowany przez Olafura Eliassona. Instalacja to obszerna, otwarta przestrzeń, w której na wewnętrznych ścianach zostały zamontowane lustra. Wchodząc do środka zostaje zaburzona rzeczywistość - odbite obrazy łączą się z tymi realnymi, drzewo staje się przedłużeniem nieba, a hotel Bristol ucina się w połowie. Wszystko to sprawia wrażenie szaleńczej gry ze światem i zaburza znany krajobraz Krakowskiego Śródmieścia. Egalitarność miejsca i planowane spotkania w ramach festiwalu Warszawa w budowie stworzą na kilka miesięcy nową nieoczywistą przestrzeń miasta. Rok temu stanęła na rogu tych ulic instalacja zespołu architektonicznego WWAA (producentem była Bęc zmiana!). Mam nadzieję, że podobne instalacje w tym miejscu staną się dobrą, warszawską tradycją.
Duński artysta znany jest ze swojego interdyscyplinarnego podejścia do tworzonych projektów. Jego studio zatrudnia fizyków, optyków, architektów, meteorologów, a nawet dwóch kucharzy. To dzięki ich skumulowanej wiedzy możliwe były tak z pozoru karkołomne realizacje jak wodospad spływający do rzeki Hudson z mostu East River czy sztuczny zachód słońca w Hali Turbin londyńskiej Tate Modern. Eliasson rozszczepia światło, tworzy pryzmaty, w pracy artystycznej wykorzystuje wiatr, wodę, lód… Tworzy równoległe przestrzenie za pomocą sekwencji lustrzanych odbić. Jest też zaciekłym wrogiem elitarnego podejścia do sztuki, czego jest również forma warszawskiego pawilonu: ogromna, ale jednocześnie lekka konstrukcja czerwono-białego projektu zapraszająca do uczestnictwa w kulturze i życiu społecznym. Pawilon pozostanie na skwerze do końca grudnia 2011.

niedziela, 21 sierpnia 2011

PKP Powiśle i Małpi Biznes

Stacja PKP Powiśle od zeszłego tygodnia posiada nowe, ciekawe miejsce: na obecnie używanej powierzchni stacji (na której można kupić bilet i gazetę) swoją kawiarnię otworzył Małpi Biznes. Tuż obok niej zaczęła funkcjonować galeria, która aktualnie prezentuje "niegrzeczne" plakaty. Czym zajmuje się projektant graficzny? Czy jest skazany tylko na robienie zleconych, często przez majętne korporacje, projektów? Czy ma coś do powiedzenia? Owszem, ma. Co więcej, nie boi się używać swego głosu. W jaki sposób? Wystawa Let Us Hear Your Voice prezentuje prace brytyjskich grafików: Jonathana Barnbrooka i Noela Douglasa. są znanymi designerami poruszającymi zagadnienia min. globalizacji, neoliberalizmu, konsumpcjonizmu, demokracji, władzy. W Polsce niestety grafików często postrzega się w kategorii pracowników działających na zlecenia, bez prawa do głosu. Let us hear your voice ma na celu wydobyć krytyczny głos zwiedzających, grafików i nie tylko, mówi Anna Skopińska, graficzka z RebelZOO, pomysłodawczyni wystawy, podczas której pokazane będą również prace tego młodego warszawskiego studio graficznego.

Tak więc oprócz kultowej klubokawiarni na Powiślu, mamy Małpi Biznes z fajnymi kanapkami i kawą na górze. Do tego sztuka, tajemnicze manekiny i urocze panie w kasie. To wszystkie tylko w Warszawie!







środa, 3 sierpnia 2011

Reset

Trzeci dzień sierpnia (w kościele funkcjonuje jako miesiąc trzeźwości) sprzyja spacerom po najbliższej okolicy. W moim wypadku to Stary Mokotów, gdzie mieszkam prawie rok. Kilka miesięcy temu odkryliśmy w Wojtkiem sklep Reset, który specjalizuje się w sprzedaży dizajnu, grafik, obrazów, mebli i uroczych drobiazgów, bez których świat staje się smutniejszy. Jedną z właścicielek jest Agata Hasiak, która od kilku lat zajmuje się renowacją mebli. Kto jest obok - niech wpada!



sobota, 16 lipca 2011

Spotkanie ze szpiegiem

Na tyłach warszawskiego kościoła Zbawiciela (na Placu o tej samej nazwie funkcjonują jedne z najbardziej popularnych klubów, restauracji i kawiarni) powstała klubo-kawiarnia "Spotkanie ze szpiegiem". Można tam dostać piwa z Europy Środkowej (również mojego ulubionego Gniewosza), zjeść tosta i wpaść na koncert. "Spotkanie..." jest bardzo małe (kilkanaście metrów kwadratowych, do tego sporo miejsca na chodniku), ale jednocześnie zupełnie inne niż sąsiedni Plan B, czy Charlotte: jest kameralnie, w powietrzu nie unosi się pretensja i jest stosunkowo tanio. Kawiarnię założyło trzech przyjaciół, których można spotkać za barem i pogadać o różnych fajnych rzeczach. Nazwa nawiązuje do filmu Jana Batorego z 1964 roku: Agent Bernard ląduje na wybrzeżu koszalińskim. Ma zdobyć informacje na temat baz rakietowych. Jedyny, przypadkowy świadek jego przybycia do Polski przypłaca życiem spotkanie ze szpiegiem. Już bez przeszkód Bernard jedzie do Warszawy, nawiązuje kontakty z pracującymi dla obcego wywiadu - kierowcą PKS Zygmuntem oraz Marią. Z centralą na zachodzie porozumiewa się za pomocą szyfru ukrytego w nagraniach nieświadomych niczego krótkofalowców. Wkrótce na ich trop wpada służba bezpieczeństwa. Bernard orientuje się, że jest śledzony. Wraz z Zygmuntem próbują uciekać, ale pościg zbliża się nieubłaganie. W końcowym dramatycznym pościgu ginie Zygmunt i kilku wywiadowców, ale szpieg zostaje ujęty.

Czynne od poniedziałku do niedzieli, 12.00-03.00.
ulica Marszałkowska 27/35








poniedziałek, 11 lipca 2011

Notes #69

A w nim wywiady z Piotrem Laskowskim, Tomkiem Fudalą, Pau Fausem, Jorgenem Lethem, raport: kultura na Fejsie, UFO i Glissando. Ten ostatni wątek jest interesujący: Udostępniamy nasze łamy istotnym pismom kulturalnym, które nie otrzymały w tym roku finansowego wsparcia w konkursie dotacyjnym organizowanym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.


środa, 6 lipca 2011

Sorel

Piotrek Laskowski napisał książkę oszałamiającą. Maszyny wojenne. Georges Sorel i strategie radykalnej filozofii politycznej to esej o myśli zapomnianego filozofa: myśl pracująca, radykalna zmiana, przemoc jako strajk, wzywanie do twórczego działania, fascynujące definicje pracy. A zapomnianego nie przez przypadek – dziedzictwo Sorela wykorzystywali faszyści. Dzisiaj zasługuje na zupełnie nowe odczytanie, szczególnie w kontekście wydarzeń w Hiszpanii i w Grecji. W nowym Notesie.na.6.tygodni ukaże się rozmowa z autorem o Sorelu, Solidarności i szansie na zmiany. Już teraz można tę rozmowę przeczytać TU.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Format P

Trochę odgapię formę tego wpisu od Sebastiana Cichockiego, ale myślę, że warto. Światło dziennie ujrzał właśnie nowy numer "Formatu P" - kwartalnika humanistycznego. Swoją formą, jak i częstotliwością ukazywania jest kapryśny i niekonsekwentny. Sebastian pisze na swoim blogu: Najnowsza edycja Formatu P, pod tytułem The Future of Art Criticism as Pure Fiction dojrzewała długo - większość tekstów została napisana jesienią 2010 roku. Formuła magazynu zmieniła się po raz kolejny. Tym razem jest to wyłącznie anglojęzyczny zbiór, dość hermetycznych tekstów literackich, napisanych przez kilkunastoosobową grupę autorów - kuratorów i krytyków sztuki, którzy flirtowali z literaturą jako "potencjalnym formatem wystawy sztuki". W efekcie powstało dziewiętnaście wystaw (obowiązywała zasada: tylko tekst, żadnych ilustracji) podszywających się pod opowiadania science-fiction czy erotyczne, fikcyjne wywiady, wiersze etc. "Wydarzenie towarzyszące", dwudziesty element projektu, to pocztówka, której treść stworzyli wspólnie wszyscy autorzy numeru. Wśród gości Formatu # 4 znajdują się m. in.: Sina Najafi, Raqs Media Collective, Łukasz Ronduda & Łukasz Gorczyca, Dieter Roelstraete, Aaron Schuster i Ysla Leaver-Lap.





niedziela, 3 lipca 2011

Drzewa w CSW

Z baszt CSW wystają młode brzozy. To efekt wystawy "Progres-regres" - dużego, fenomenalnego, bogatego i barwnego eksperymentu, który bada możliwości "małego pudełka" i zarazem stawia pytania o przyszłość świata.




poniedziałek, 27 czerwca 2011

Żabi skok, czyli ESK

Środowiska kulturalne polskich miast, które przegrały w wyścigu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016, zaczynają rozliczać lokalnych kierowników artystycznych, autorów aplikacji oraz osoby odpowiedzialne za kulturę. W Warszawie zrobił to już Magazyn Waw z jego redaktorem naczelnym. Redakcja tego poczytnego stołecznego pisma kulturalnego opublikowała 100 powodów, dla których Warszawa przegrała, skupiając się przede wszystkim na środowiskowych sporach i mało znaczących uchybieniach z ostatnich miesięcy. Niektóre powody są zabawne, inne zbyt prawdziwe, a jeszcze inne wydają się być irracjonalne. Trudno ocenić, po co w ogóle powstał ten tekst. Chyba tylko po to, żeby wywlec na powierzchnię warszawskie brudy i pokazać, że Warszawa nie mówiła jednym głosem w sprawie ESK. Chyba, że to miało być bardzo zabawne.

Starania o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 spowodowały ogromne poruszenie w przynajmniej kilku polskich miastach. Nagle zdano sobie sprawę, że inwestowanie w kulturę – rozbudowa infrastruktury, poszerzenie oferty kulturalnej, umocnienie, przede wszystkim finansowe, obecnych inicjatyw – jest fajne i może stać się priorytetem w działaniach nie tylko promocyjnych, ale również politycznych. Zmiana świadomości, która dokonała się w Lublinie, Katowicach, Gdańsku, Wrocławiu i Warszawie jest nie do przecenienia. Przyczyniła się do tego konkurencja między miastami, która przez swoją twórczą moc pokazała ogromny kulturalny potencjał drzemiący w Polakach.

Tak więc zwycięski Wrocław postawił w swojej aplikacji na wyrównywanie szans w dostępie do kultury. Jego celem jest podniesienie liczby uczestników kultury z obecnych kilku do kilkunastu procent. Gdańsk, przewidywalnie, skupił się na etosie „Solidarności” i rewitalizacji przestrzeni publicznej. Katowice chciały stać się „Miastem ogrodów”, czyli zmienić wizerunek - infrastrukturalny i symboliczny. Lublin, którego awans do finału był dla wszystkich miłą niespodzianką (pewnie dlatego, że jest usytuowany w tzw. Polsce B – mitycznej krainie „dzikiego wschodu”) postawił na wielokulturowość. Jak zauważają liczni publicyści, Lublin konsekwentnie i na miarę swoich skromnych środków budował program wyrastający z jego tożsamości. Moim zdaniem to właśnie Lublin powinien uzyskać tytuł ESK. Po pierwsze – zastrzyk pieniędzy i mobilizacja lokalnych animatorów kultury oraz polityków – radykalnie zmieniłby ubogie województwo Lubelskie. Po drugie – było to najbardziej wysunięte na wschód miasto ubiegające się o ten tytuł. W kontekście polskiej polityki w czasie prezydencji w Unii Europejskiej, czyli budowania Partnerstwa Wschodniego, kapitał kulturowy i doświadczenia Lublina byłby bardzo przydatny oraz stałby się naszą wizytówką w Europie. Po trzecie – wskazanie Lublina odsunęłoby wzrok od bogatych metropolii, które nawet bez tytułu ESK mogą swobodnie realizować politykę kulturalną.

I w końcu Warszawa – miasto nad Wisłą. Oprócz zaplanowanych inwestycji (budowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej, czy Sinfonii Varsovii) aplikacja przewidywała wzmocnienie wielu inicjatyw kulturalnych. Mocną stroną Warszawy była rozbudowana infrastruktura, skupienie najważniejszych instytucji i życia społecznego. Hanna Gronkiewicz – Waltz zapowiedziała, że aplikacja będzie wprowadzana w życie. Zapewniła również, że zostanie opracowany wieloletni plan polityki kulturalnej miasta. Oby nie okazał się to tylko przedwyborczą obietnicą.

Magazyn Waw i związana z nim dziennikarka Gazety Wyborczej Agnieszka Kowalska prawie od samego początku krytykowała warszawskie starania o ESK. Nie podobały się plakaty, działalność Ewy Czeszejko-Sochackiej, akcja z kokosami, skład i działania Rady Programowej, strona internetowa. I w końcu opublikowali będące już na ustach wszystkich warszawiaków 100 powodów. Niby ironiczne, niby zabawne, a jednak pokazujące małostkowość środowiska, które nie potrafiło zjednoczyć się w jednej, tak ważnej sprawie. Wygrały wewnętrzne spory, chore ambicje i rozbieżność celów. Jednak wielką zaletą tekstu Urbaniaka i Kowalskiej jest pokazanie mechanizmów rządzących Warszawą i kierunku, w którym zmierza. Pokazanie miasta, które boi się odważnych decyzji i żabiego skoku w marzenia.

niedziela, 26 czerwca 2011

Targ na Kole

Dzisiaj wybraliśmy się na Koło. Funkcjonuje tam w każdy weekend pchli targ, na którym można znaleźć dosłownie wszystko. Wojtek znalazł stare numery pisma "Ameryka". Ludzie, którzy tam przychodzą można podzielić na kilka kategorii: studentów szukających wrażeń, turystów, młodych małżeństw urządzających nowe mieszkanie, starych małżeństw kolekcjonujących porcelanę, wykwintnie ubranych pań, które antykami podnoszą swój status społeczny. Można również spotkać amatorów wojennych, dla których to miejsce jest swoistym rajem. Kupią na Kole hełmy, mundury, stare strzelby, ślepe naboje. Dla kolekcjonerów o wysublimowanych zainteresowaniach czekają obrazy ze Stalinem, tiara, ogromne krzyże, pocztówki, znaczki i zdjęcia z początku poprzedniego wieku. W drodze powrotnej warto wysiąść na przystanku Wola - Ratusz i pójść na Chłodną do Grześka Lewandowskiego. Śniadanie i dobra kawa gwarantowana.






sobota, 25 czerwca 2011

Śniadanie w UFO

O 12.00 poszliśmy na śniadanie, które zorganizowali twórcy UFO (pisałem o nim dwa dni temu). Na drewnianym, bardzo surowym stole pojawiły się sery, warzywa, bułeczki maślane i kawa. Ktoś przyniósł mleko, grała muzyka, przy okazji robotnicy nie przerywali swojej pracy.




piątek, 24 czerwca 2011

Namiot

Przed sklepem Bęc Zmiany Żwirek razem z kolektywem 12 Plemion ustawił namiot i tym samym zapoczątkował akcję "Yes we camp". Nawiązuje ona do sytuacji na placu Puerta del Sol, z centrum Madrytu, z którego 12 czerwca zniknęły namioty uczestników Ruchu 15 maja, zwanego także Ruchem Oburzonych. W namiocie można się położyć i obejrzeć zdjęcia z madryckiego placu. Więcej o akcji na stronie Bęca.





Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Jesteśmy tacy jak ty: wstajemy rano, żeby studiować, pracować, mamy rodziny i przyjaciół. Jesteśmy ludźmi pracy, którzy codziennie zarabiają na życie i lepszą przyszłość dla wszystkich wokół nas. Niektórzy z nas są bardziej progresywni, inni bardziej konserwatywni. Jedni są religijni, inni nie. Jedni są określeni politycznie, inni - apolityczni. Ale wszyscy jesteśmy zmartwieni i oburzeni tym, jak wygląda obecnie scena polityczna, system ekonomiczny i życie społeczne. Korupcją świata polityki, biznesu, bankowości. Bezradnością zwykłego obywatela - Manifest Ruchu 15 Maja