poniedziałek, 27 czerwca 2011

Żabi skok, czyli ESK

Środowiska kulturalne polskich miast, które przegrały w wyścigu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016, zaczynają rozliczać lokalnych kierowników artystycznych, autorów aplikacji oraz osoby odpowiedzialne za kulturę. W Warszawie zrobił to już Magazyn Waw z jego redaktorem naczelnym. Redakcja tego poczytnego stołecznego pisma kulturalnego opublikowała 100 powodów, dla których Warszawa przegrała, skupiając się przede wszystkim na środowiskowych sporach i mało znaczących uchybieniach z ostatnich miesięcy. Niektóre powody są zabawne, inne zbyt prawdziwe, a jeszcze inne wydają się być irracjonalne. Trudno ocenić, po co w ogóle powstał ten tekst. Chyba tylko po to, żeby wywlec na powierzchnię warszawskie brudy i pokazać, że Warszawa nie mówiła jednym głosem w sprawie ESK. Chyba, że to miało być bardzo zabawne.

Starania o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 spowodowały ogromne poruszenie w przynajmniej kilku polskich miastach. Nagle zdano sobie sprawę, że inwestowanie w kulturę – rozbudowa infrastruktury, poszerzenie oferty kulturalnej, umocnienie, przede wszystkim finansowe, obecnych inicjatyw – jest fajne i może stać się priorytetem w działaniach nie tylko promocyjnych, ale również politycznych. Zmiana świadomości, która dokonała się w Lublinie, Katowicach, Gdańsku, Wrocławiu i Warszawie jest nie do przecenienia. Przyczyniła się do tego konkurencja między miastami, która przez swoją twórczą moc pokazała ogromny kulturalny potencjał drzemiący w Polakach.

Tak więc zwycięski Wrocław postawił w swojej aplikacji na wyrównywanie szans w dostępie do kultury. Jego celem jest podniesienie liczby uczestników kultury z obecnych kilku do kilkunastu procent. Gdańsk, przewidywalnie, skupił się na etosie „Solidarności” i rewitalizacji przestrzeni publicznej. Katowice chciały stać się „Miastem ogrodów”, czyli zmienić wizerunek - infrastrukturalny i symboliczny. Lublin, którego awans do finału był dla wszystkich miłą niespodzianką (pewnie dlatego, że jest usytuowany w tzw. Polsce B – mitycznej krainie „dzikiego wschodu”) postawił na wielokulturowość. Jak zauważają liczni publicyści, Lublin konsekwentnie i na miarę swoich skromnych środków budował program wyrastający z jego tożsamości. Moim zdaniem to właśnie Lublin powinien uzyskać tytuł ESK. Po pierwsze – zastrzyk pieniędzy i mobilizacja lokalnych animatorów kultury oraz polityków – radykalnie zmieniłby ubogie województwo Lubelskie. Po drugie – było to najbardziej wysunięte na wschód miasto ubiegające się o ten tytuł. W kontekście polskiej polityki w czasie prezydencji w Unii Europejskiej, czyli budowania Partnerstwa Wschodniego, kapitał kulturowy i doświadczenia Lublina byłby bardzo przydatny oraz stałby się naszą wizytówką w Europie. Po trzecie – wskazanie Lublina odsunęłoby wzrok od bogatych metropolii, które nawet bez tytułu ESK mogą swobodnie realizować politykę kulturalną.

I w końcu Warszawa – miasto nad Wisłą. Oprócz zaplanowanych inwestycji (budowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej, czy Sinfonii Varsovii) aplikacja przewidywała wzmocnienie wielu inicjatyw kulturalnych. Mocną stroną Warszawy była rozbudowana infrastruktura, skupienie najważniejszych instytucji i życia społecznego. Hanna Gronkiewicz – Waltz zapowiedziała, że aplikacja będzie wprowadzana w życie. Zapewniła również, że zostanie opracowany wieloletni plan polityki kulturalnej miasta. Oby nie okazał się to tylko przedwyborczą obietnicą.

Magazyn Waw i związana z nim dziennikarka Gazety Wyborczej Agnieszka Kowalska prawie od samego początku krytykowała warszawskie starania o ESK. Nie podobały się plakaty, działalność Ewy Czeszejko-Sochackiej, akcja z kokosami, skład i działania Rady Programowej, strona internetowa. I w końcu opublikowali będące już na ustach wszystkich warszawiaków 100 powodów. Niby ironiczne, niby zabawne, a jednak pokazujące małostkowość środowiska, które nie potrafiło zjednoczyć się w jednej, tak ważnej sprawie. Wygrały wewnętrzne spory, chore ambicje i rozbieżność celów. Jednak wielką zaletą tekstu Urbaniaka i Kowalskiej jest pokazanie mechanizmów rządzących Warszawą i kierunku, w którym zmierza. Pokazanie miasta, które boi się odważnych decyzji i żabiego skoku w marzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz