niedziela, 3 lipca 2011

Drzewa w CSW

Z baszt CSW wystają młode brzozy. To efekt wystawy "Progres-regres" - dużego, fenomenalnego, bogatego i barwnego eksperymentu, który bada możliwości "małego pudełka" i zarazem stawia pytania o przyszłość świata.




poniedziałek, 27 czerwca 2011

Żabi skok, czyli ESK

Środowiska kulturalne polskich miast, które przegrały w wyścigu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016, zaczynają rozliczać lokalnych kierowników artystycznych, autorów aplikacji oraz osoby odpowiedzialne za kulturę. W Warszawie zrobił to już Magazyn Waw z jego redaktorem naczelnym. Redakcja tego poczytnego stołecznego pisma kulturalnego opublikowała 100 powodów, dla których Warszawa przegrała, skupiając się przede wszystkim na środowiskowych sporach i mało znaczących uchybieniach z ostatnich miesięcy. Niektóre powody są zabawne, inne zbyt prawdziwe, a jeszcze inne wydają się być irracjonalne. Trudno ocenić, po co w ogóle powstał ten tekst. Chyba tylko po to, żeby wywlec na powierzchnię warszawskie brudy i pokazać, że Warszawa nie mówiła jednym głosem w sprawie ESK. Chyba, że to miało być bardzo zabawne.

Starania o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 spowodowały ogromne poruszenie w przynajmniej kilku polskich miastach. Nagle zdano sobie sprawę, że inwestowanie w kulturę – rozbudowa infrastruktury, poszerzenie oferty kulturalnej, umocnienie, przede wszystkim finansowe, obecnych inicjatyw – jest fajne i może stać się priorytetem w działaniach nie tylko promocyjnych, ale również politycznych. Zmiana świadomości, która dokonała się w Lublinie, Katowicach, Gdańsku, Wrocławiu i Warszawie jest nie do przecenienia. Przyczyniła się do tego konkurencja między miastami, która przez swoją twórczą moc pokazała ogromny kulturalny potencjał drzemiący w Polakach.

Tak więc zwycięski Wrocław postawił w swojej aplikacji na wyrównywanie szans w dostępie do kultury. Jego celem jest podniesienie liczby uczestników kultury z obecnych kilku do kilkunastu procent. Gdańsk, przewidywalnie, skupił się na etosie „Solidarności” i rewitalizacji przestrzeni publicznej. Katowice chciały stać się „Miastem ogrodów”, czyli zmienić wizerunek - infrastrukturalny i symboliczny. Lublin, którego awans do finału był dla wszystkich miłą niespodzianką (pewnie dlatego, że jest usytuowany w tzw. Polsce B – mitycznej krainie „dzikiego wschodu”) postawił na wielokulturowość. Jak zauważają liczni publicyści, Lublin konsekwentnie i na miarę swoich skromnych środków budował program wyrastający z jego tożsamości. Moim zdaniem to właśnie Lublin powinien uzyskać tytuł ESK. Po pierwsze – zastrzyk pieniędzy i mobilizacja lokalnych animatorów kultury oraz polityków – radykalnie zmieniłby ubogie województwo Lubelskie. Po drugie – było to najbardziej wysunięte na wschód miasto ubiegające się o ten tytuł. W kontekście polskiej polityki w czasie prezydencji w Unii Europejskiej, czyli budowania Partnerstwa Wschodniego, kapitał kulturowy i doświadczenia Lublina byłby bardzo przydatny oraz stałby się naszą wizytówką w Europie. Po trzecie – wskazanie Lublina odsunęłoby wzrok od bogatych metropolii, które nawet bez tytułu ESK mogą swobodnie realizować politykę kulturalną.

I w końcu Warszawa – miasto nad Wisłą. Oprócz zaplanowanych inwestycji (budowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej, czy Sinfonii Varsovii) aplikacja przewidywała wzmocnienie wielu inicjatyw kulturalnych. Mocną stroną Warszawy była rozbudowana infrastruktura, skupienie najważniejszych instytucji i życia społecznego. Hanna Gronkiewicz – Waltz zapowiedziała, że aplikacja będzie wprowadzana w życie. Zapewniła również, że zostanie opracowany wieloletni plan polityki kulturalnej miasta. Oby nie okazał się to tylko przedwyborczą obietnicą.

Magazyn Waw i związana z nim dziennikarka Gazety Wyborczej Agnieszka Kowalska prawie od samego początku krytykowała warszawskie starania o ESK. Nie podobały się plakaty, działalność Ewy Czeszejko-Sochackiej, akcja z kokosami, skład i działania Rady Programowej, strona internetowa. I w końcu opublikowali będące już na ustach wszystkich warszawiaków 100 powodów. Niby ironiczne, niby zabawne, a jednak pokazujące małostkowość środowiska, które nie potrafiło zjednoczyć się w jednej, tak ważnej sprawie. Wygrały wewnętrzne spory, chore ambicje i rozbieżność celów. Jednak wielką zaletą tekstu Urbaniaka i Kowalskiej jest pokazanie mechanizmów rządzących Warszawą i kierunku, w którym zmierza. Pokazanie miasta, które boi się odważnych decyzji i żabiego skoku w marzenia.

niedziela, 26 czerwca 2011

Targ na Kole

Dzisiaj wybraliśmy się na Koło. Funkcjonuje tam w każdy weekend pchli targ, na którym można znaleźć dosłownie wszystko. Wojtek znalazł stare numery pisma "Ameryka". Ludzie, którzy tam przychodzą można podzielić na kilka kategorii: studentów szukających wrażeń, turystów, młodych małżeństw urządzających nowe mieszkanie, starych małżeństw kolekcjonujących porcelanę, wykwintnie ubranych pań, które antykami podnoszą swój status społeczny. Można również spotkać amatorów wojennych, dla których to miejsce jest swoistym rajem. Kupią na Kole hełmy, mundury, stare strzelby, ślepe naboje. Dla kolekcjonerów o wysublimowanych zainteresowaniach czekają obrazy ze Stalinem, tiara, ogromne krzyże, pocztówki, znaczki i zdjęcia z początku poprzedniego wieku. W drodze powrotnej warto wysiąść na przystanku Wola - Ratusz i pójść na Chłodną do Grześka Lewandowskiego. Śniadanie i dobra kawa gwarantowana.






sobota, 25 czerwca 2011

Śniadanie w UFO

O 12.00 poszliśmy na śniadanie, które zorganizowali twórcy UFO (pisałem o nim dwa dni temu). Na drewnianym, bardzo surowym stole pojawiły się sery, warzywa, bułeczki maślane i kawa. Ktoś przyniósł mleko, grała muzyka, przy okazji robotnicy nie przerywali swojej pracy.




piątek, 24 czerwca 2011

Namiot

Przed sklepem Bęc Zmiany Żwirek razem z kolektywem 12 Plemion ustawił namiot i tym samym zapoczątkował akcję "Yes we camp". Nawiązuje ona do sytuacji na placu Puerta del Sol, z centrum Madrytu, z którego 12 czerwca zniknęły namioty uczestników Ruchu 15 maja, zwanego także Ruchem Oburzonych. W namiocie można się położyć i obejrzeć zdjęcia z madryckiego placu. Więcej o akcji na stronie Bęca.





Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Jesteśmy tacy jak ty: wstajemy rano, żeby studiować, pracować, mamy rodziny i przyjaciół. Jesteśmy ludźmi pracy, którzy codziennie zarabiają na życie i lepszą przyszłość dla wszystkich wokół nas. Niektórzy z nas są bardziej progresywni, inni bardziej konserwatywni. Jedni są religijni, inni nie. Jedni są określeni politycznie, inni - apolityczni. Ale wszyscy jesteśmy zmartwieni i oburzeni tym, jak wygląda obecnie scena polityczna, system ekonomiczny i życie społeczne. Korupcją świata polityki, biznesu, bankowości. Bezradnością zwykłego obywatela - Manifest Ruchu 15 Maja

czwartek, 23 czerwca 2011

Ufo

Spacerując w czwartkowe popołudnie po najbliższej okolice postanowiliśmy, razem z Wojtkiem, obejrzeć prace nad UFO. Międzynarodowy kolektyw EXYZT buduje na Placu na Rozdrożu statek kosmiczny, który ma służyć przede wszystkim jako basen. Przez całe wakacje (otwarcie już 2 lipca) będzie można wylegiwać się na leżakach, trzymając w ręku dobrze schłodzonego drinka.


Jak pisze Agnieszka Kowalska, UFO rozpocznie działalność 2 lipca i zostanie w Warszawie przez całe wakacje, do końca sierpnia. Artyści będą tu mieszkać i animować kulturalne życie. Realizacja nie jest kosztowna (ok. 200 tys. zł). Finansuje ją w głównej mierze miasto, w ramach naszych starań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Vlep[v]net finalizuje właśnie zdobywanie pozwoleń, szuka też brakujących funduszy. Projekt UFO doskonale wpisał się w serię społeczno-artystycznych działań fundacji w przestrzeni miejskiej pod wspólnym hasłem "Updates". - To będzie bezpretensjonalne miejsce na relaks w środku miasta, otwarte na wszelkie inicjatywy - koncerty, pokazy filmów, warsztaty. Swoje kulturalne wydarzenia chcą tu realizować m.in. fundacja Bęc Zmiana, czy artyści rezydenci z sąsiedniego Centrum Sztuki Współczesnej. Będziemy też gościli twórców z innych miast Polski. Chcemy, żeby ta przestrzeń żyła - zapowiada Mateusz Ściechowski.






W Warszawie powstaje fascynujące zagłębie miejsc, w których fajnie spędza się czas. Punktem centralnym staje się Plac na Rozdrożu, zaraz obok jest CSW, które ostatnio organizuje świetne akcje plenerowe, Plac Zabaw, a po drugiej stronie Plac Zbawiciela. Blisko stąd na Powiśle, gdzie wiadomo, że jest dobrze.

Więcej o projekcie pisało CJG.

wtorek, 24 maja 2011

Nowe książki

Byłem dzisiaj przez chwilę w Krytyce Politycznej(w sensie - w redakcji) i od znanego poety, który aktualnie pracuje w księgarni (cóż, takie czasy, chociaż z drugiej strony artyści zazwyczaj robią rzeczy, których nie chcieliby robić) dostałem dwie książki: nowe wydanie "Płomieni" Stanisława Brzozowskiego oraz "Wojny narkotykowe. Doniesienia z pola walki".

Pierwsza z nich to fantastyczna książka o ludziach, którzy wierzą w rewolucję i nieustannie żyją marzeniami o lepszym świecie. Są zaangażowani, inteligentni, aktwyni, bacznie obserwujący świat. Jak we wstępie zauważa Sławek Sierakowski istnieje możliwość upicia się "filozoficzną wódką" Brzozowskiego. "Płomienie" są biblią lewicowej intligencji zaanagażowanej, mimo, że sam autor przeszedł radykalny religijny zwrot (co oczywiście się ze sobą nie kłóci). "Wojny narkotykowe" opowiadają o tym, jak "brutalna represja zastępuje rozsądną terapię, a ściganie widm - walkę z realnym problemem" - czytam na okładce. Zapowiada się ciekawie również dlatego, że redaktorami książki są Karolina Walęcik i Jasiek Smoleński - doświadczeni eksperci od narkopolityki.