niedziela, 19 września 2010

4

Czytam „Kręgi obcości” Michała Głowińskiego. Urzeka mnie ta opowieść, mimo że nienawidzę czytać biografii, tym bardziej autobiografii. Zazwyczaj są one pretensjonalne, rozliczeniowe lub po prostu napuszone megalomanią. Z Głowińskim jest inaczej; czytając jego książkę, w której jest bardzo szczery, można wyczuć pokorę wobec własnego życia, które umiejscowienie na tym świecie określa mianem najpiękniejszego z możliwych światów. Ten świat nie jest dla mnie idealny, mimo gromadki znajomych, studiowania, zaangażowania publicystycznego w Krytyce Politycznej, czy mojego mocowania z Bogiem, które ostatecznie zawsze przegrywam. Zdarzają się co prawda momenty chwilowego szczęścia – kiedy słucham ulubionej muzyki, czytam znakomite zdanie, toczę ożywioną rozmowę, czy oglądam instalacje w muzeum. Jednak spora część mojego życia to permanentny smutek, tęsknota za innym czasem, nieokreślony żal. Zazdroszczę Głowińskiemu podejścia do świata.